Przejdź do głównej zawartości

Smoczki Lovi 0-2m

Na wstępie pochwalę się, że od poniedziałku 16.08.2021r. jestem szczęśliwą mamą dwójki dzieciaków. Nasza rodzina powiększyła się o drugiego syna. :)

Kolejna ciąża przebiegała nieco inaczej, chyba mając pod opieką dwulatka nie miałam możliwości poświęcić jej tyle uwagi co za pierwszym razem. Inaczej też wyglądały przygotowania do porodu no i sam poród  - ekspresowy, lecz bardziej bolesny niż pierwszy.

Inaczej też podeszłam do tematu wyprawki - zupełnie na luzie, bo przecież wszystko miałam odłożone po pierwszym dziecku.

Ale znalazła się w niej jedna rzecz, której mi zabrakło poprzednio - smoczek. Tak, przyznaję, że będąc w pierwszej ciąży naczytałam się samych złych opinii w temacie używania smoczków i założyłam sobie, że syn absolutnie ich nie dostanie. Szybko jednak zmieniłam zdanie, gdy zetknęłam się z rzeczywistością. Na pomoc przyszły nam wtedy smoczki Lovi i już przy nich zostaliśmy.

Tym razem smoczki w różnych rozmiarach leżały w domu już od jakiegoś czasu a w piątek użyliśmy ich pierwszy raz.
Zaczęliśmy od smoczka 0-2 mce właśnie z firmy Lovi, choć inne też mamy w zapasie, jednak w większych rozmiarach.

Smoczki pochodzą z kolekcji Wild Soul i są przepiękne. To zdecydowanie moja ulubiona seria i żałuję, że nie ma większej ilości wzorów do wyboru. Wersję chłopięcą możecie zobaczyć na zdjęciach a dziewczęce są beżowo-rozowe z sarenką.

Są to dynamiczne smoczki uspokajające, wykonane z miękkiego silikonu.

Ich kształt jest symetryczny, inspirowany kształtem brodawki sutkowej.



Smoczki podzielono na rozmiary: 0-2 m, czyli mini smoczek dla noworodka, 0-3 m, 3-6 m i 6-18 miesięcy.

MINIsmoczek Lovi posiada malutką i lekką tarczę, więc jest idealny jako uspokajacz dla naszych najmłodszych pociech.

Smoczki pakowane są po 2 sztuki, choć wiem, że w niektórych aptekach można kupić je pojedynczo. Każdy z nich posiada zatyczkę a dodatkowo schowane są w dużej kapsule, która zawiera instrukcję obsługi.



Ja szczerze mówiąc dopiero niedawno dowiedziałam się, do czego to opakowanie służy. Wcześniej lądowało od razu w koszu. Jednak przyznaję, że dla mnie korzystanie z kapsuły jako dodatkowego pojemnika na smoczek jest uciążliwe. Zamykanie i otwieranie jej stwarza mi problemy a do tego mam wrażenie, że plastik zaraz pęknie. Zdecydowanie wolę smoczki zamknąć zatyczką i ewentualnie włożyć do innego pojemnika.
U nas jak już pisałam sprawdziły się przy pierwszym dziecku i myślę, że przy drugim również będą wiodły prym. Co prawda chwilę trwało zanim syn załapał o co chodzi i miałam spore obawy co do akceptacji przez niego smoczka. Jednak ostatecznie przestał wypychać go językiem i teraz ratuje nas w kryzysowych sytuacjach. 

Choć podałam go już w czwartej dobie życia to nie zauważyłam wpływu na ssanie piersi. Jak przychodzi głód syn nie da się dłużej oszukiwać i dopomina o swoje. :)

Smoczki towarzyszyły nam w piątek podczas pierwszego wyjścia na dwór i muszę przyznać, że syn wyglądał z nimi przeuroczo. 😊



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małopolskie z dzieckiem - Park Owadów w Zatorlandzie + kod rabatowy

W miniony poniedziałek wybraliśmy się ponownie do Zatorlandu, o którym wspominałam już w tym wpisie . (Znajdziecie w nim ponad 70 zdjęć a także porady odnośnie zwiedzania) Tym razem nastawiliśmy się na maksymalne wykorzystanie atrakcji dla dzieci, wszelkich placów zabaw i karuzeli, oczywiście na tyle, na ile pozwolą siły. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Parku Owadów, na który poprzednim razem poświęciliśmy najmniej czasu.    Start w tym miejscu to dobry ruch, gdyż większość zwiedzających rozpoczyna od Lunaparku i Parku Dinozaurów. Mieliśmy tu naprawdę pusto! Najpierw zajrzeliśmy ponownie do Domu Szalonego Naukowca, czyli tzw. domu do góry nogami, w którym błędnik daje o sobie znać. Następnie przeszliśmy się ścieżką edukacyjną wśród ruchomych owadów, podziwiając ogromnych rozmiarów komara, pszczoły, stonkę czy nowość - skolopendrę. Po drodze chłopcy sprawdzali każdy plac zabaw, czyli najpierw "ule" a później "robaki-rozrabiaki", w którym atrakcje przypominają budowę owad...

"Rózia, Pózia i Tyś" Justyna Kowalczyk-Bednarczyk

Bardzo lubię książki, które w w prostej i krótkiej historii przemycają z lekkością solidną porcję wiedzy. Takie są właśnie historie napisane przez Joannę Kowalczyk-Bednarczyk, których bohaterami są zwierzęta. Prezentowałam Wam już kilka tytułów z serii "Zwierzęta z mojego lasu" a dziś chciałabym przedstawić Wam książkę wydaną dwa lata temu, o sówce pójdźce. Jest ciepły, sierpniowy poranek. Sówka budzi się na stogu siana i przypomina sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Wygrzewała się na dachu stodoły i nie zauważyła polującego na nią kota. W ostatniej chwili odskoczyła i teraz znajduje się tu - w środku stodoły, obok pluszowego misia. Niestety nie ma szans na wydostanie się z niej, bo ma zranione skrzydło. Nagle do stodoły wbiega Rózia poszukująca swojego pluszaka. Zauważa pójdźkę i biegnie po pomoc, po swojego tatę weterynarza. Rózia zostaje opiekunką sówki i dba o nią przez kolejny tydzień. W tym czasie wraz z misiem zdobywają kolejnego przyjaciela. Czy łatwo będzie się on ...

BĘDĘ MAMĄ - Torba do szpitala - czyli zmora przyszłej matki. Cz. 1 Poród

Pakowanie torby do szpitala męczyło mnie przez dobrych kilka tygodni. Zupełnie nie wiedziałam jak się za to zabrać, co spakować i jak poukładać. A przecież najpierw trzeba było jeszcze wszystko kupić. Tu również masa pytań: co, jakiej firmy i gdzie? Po spędzeniu jednego dnia na mieście, bieganiu po kilku drogeriach, sklepach z koszulami nocnymi i aptekach miałam dość. Nie znalazłam wszystkiego, a ostatecznie zapomniałam wstąpić do jeszcze jednego sklepu i kilka artykułów i tak zamówiłam przez internet. Może jesteście właśnie na tym etapie? Może też dzień w dzień myślicie o konieczności spakowania już tej nieszczęsnej torby ale wciąż ciężko Wam się za to zabrać? Jeśli tak, to zachęcam do dalszej części wpisu. Postaram się dokładnie opisać co, gdzie i za ile kupiłam, bo przecież aspekt księgowy musi być. :) W pierwszej kolejności warto wybrać się do szpitala, w którym zamierzacie rodzić i zapytać co trzeba mieć ze sobą do porodu. Ja planuję rodzić w szpitalu gdzie jednak większo...