Przejdź do głównej zawartości

Elektryczny sterylizator parowy z suszarką Lovi

Jakiś czas temu pisałam o laktatorach, a jak wiadomo łączą się z nimi butelki i smoczki. Te znów warto wyparzać, więc dziś nieco o sprzęcie ułatwiającym to zadanie. 

Oczywiście można sobie poradzić bez niego. Sama przy pierwszym dziecku korzystałam tylko z czajnika z wrzątkiem. Ale skoro już takie cudo u siebie mam to używam i przyznaję, że wyparzanie stało się łatwe, lekkie i przyjemne.

Mowa tutaj o elektrycznym sterylizatorze parowym z suszarką, marki Lovi. Dzięki opcji suszenia w kilka chwil mamy nie tylko wysterylizowane akcesoria ale również suche i gotowe do ponownego użycia.

Zanim opiszę i pokażę działanie garść informacji od producenta. Urządzenie jest:
- wygodne - posiada 3 programy: sterylizację parową, funkcję suszenia oraz program automatyczny, który łączy te dwie opcje
- szybkie - najkrótsza forma sterylizacji i suszenia zajmuje łącznie 20 minut
- intuicyjne - posiada łatwy w obsłudze wyświetlacz
- pojemne - na raz można do niego włożyć 4 butelki i do 10 akcesoriów, jak smoczki.Po wyjęciu stojaka na akcesoria można włożyć dodatkowe dwie butelki
- uniwersalne - pasuje do niego większość butelek i akcesoriów przeznaczonych do sterylizacji
- oszczędne - potrzeba tylko 100ml wody
- bezpieczne - wyłącza się automatycznie.
Sterylizator otrzymałam w kartonowym, solidnym pudełku z uchwytem. Znajdują się na nim podstawowe informacje o sprzęcie i jego zalety.
Sam sprzęt zapakowany jest w folie - osobno "dół" czyli mechanizm i "góra" czyli główny pojemnik.
W zestawie znajdują się:
- pojemnik główny wraz z przezroczystą pokrywą
- koszyk na akcesoria
- korpus z płytą grzewczą i kablem zasilającym
- instrukcja obsługi (która jest dostępna również w wersji elektronicznej na stronie producenta).
Sterylizator ma spore rozmiary i zajmuje dużo miejsca, więc niestety u mnie na codzień stoi na podłodze, bo nie zmieściłby się na kuchennym blacie. Za to sam wygląd wynagradza mi tę niedogodność bo naprawdę prezentuje się pięknie. Jest solidnie wykonany, z porządnego materiału (nie znam się zupełnie ale określam go grubszym plastikiem) i wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale jest po prostu miły w dotyku.
Ze złożeniem nie ma żadnej filozofii, podobnie jak z samym używaniem. Przed pierwszym uruchomieniem należy wszystkie elementy umyć wilgotną szmatką, wytrzeć do sucha i włączyć puste urządzenie, aby wyparzyć wnętrze. Do uruchomienia niezbędne jest oczywiście wlanie 100ml wody na płytę grzewczą.


Korzystanie z urządzenia jest bardzo proste, gdyż nie ma tu zbyt wielu dziwnych funkcji i nadmiaru przycisków. Po włączeniu wtyczki do prądu pojawia się na ekranie symbol "--". Następnie należy wybrać interesujący nas program, z dostępnych trzech, którym odpowiadają trzy przyciski od lewej strony.

Pierwszy - znak pionowych fal, oznacza sterylizację parową i trwa 10 minut. Kolejny  - "wiatraczek" oznacza suszenie i tu do wyboru są 3 tryby czasu trwania - 10, 30 i 50 minut. Czas zmienia się poprzez kolejne naciśnięcia tej samej ikony. Trzecia ikona z napisem "auto" odpowiada za tryb automatyczny, który trwa 60 minut. Ostatnia ikona z napisem "stop" to nic innego jak zatrzymanie aktualnego procesu.

Po użyciu sterylizatora należy odczekać minimum 3 minuty przed zdjęciem pokrywy, a następnie wyciągnąć zawartość i wytrzeć dokładnie elementy urządzenia. Ponownie można go użyć dopiero po godzinie od ostatniej dezynfekcji.

Ja oczywiście uruchamiałam go z instrukcją w ręku ale korzystanie z niego to sama przyjemność. Panel dotykowy jest czytelny i nie wiem czy każdy model tak ma, ale mój jest wyjątkowo czuły na dotyk, jakkolwiek to zabrzmi. :) Przyznam, że przesuwając coś obok zdarzyło mi się go włączyć lub przełączyć tryb. Nie trzeba naciskać na ikony nie wiadomo jak mocno, wszystko "lekko" działa.

Przy pierwszym użyciu załadowałam urządzenie do pełna. Włożyłam butelkę, kolektor pokarmu, elementy laktatora, smoczek z butelki i 3 smoczki uspokajające. Wszystko bez problemu się zmieściło. Świetnie sprawdza się tutaj dodatkowy koszyk, na którym można zawiesić smoczki i inne drobne elementy. Koszyk można wyjąć a na jego miejsce wstawić jeszcze jedną bądź dwie butelki.


Skorzystałam z opcji sterylizacji i najkrótszego suszenia, więc całość trwała 20 minut. I tyle wystarczyło aby wyciągnąć zawartość w pełni suchą.

Samo uruchomienie - nalanie wody, złożenie sprzętu, włożenie elementów do środka trwa tyle co nastawienie wody w czajniku do tradycyjnego wyparzania, a pozostały czas można poświęcić dziecku czy sobie na relaks a nie czekanie na zagotowanie się wody i jeszcze późniejsze wygotowywanie akcesoriów.

Choć myślałam, że wcale nie jest mi potrzebny to jestem z niego zadowolona i chętnie po niego sięgam, gdyż usprawnia wyparzanie i oszczędza mój czas. 

Sterylizator można zakupić w oficjalnym sklepie Lovi na allegro, bądź w wielu współpracujących z firmą sklepów online. Jego cena to ok. 370,00 zł.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BĘDĘ MAMĄ - Torba do szpitala - czyli zmora przyszłej matki. Cz. 2 Po porodzie

Dziś, tak jak obiecałam, druga część dotycząca tematu pakowania torby do szpitala. Tym razem skupię się na rzeczach wymaganych już po porodzie, na oddział. A do pierwszej części odsyłam Was tutaj. Przejdźmy od razu do konkretów. Zgodnie z listą otrzymaną z wybranego szpitala, dla siebie na oddział potrzebuję: - podkłady na łóżko i podpaski poporodowe - czyli to, co potrzebne również do samego porodu, opisałam w poprzednim wpisie - majtki jednorazowe siateczkowe - tak jak wspomniałam w poprzednim wpisie, ja wybrałam wielorazowe - ręcznik do kąpieli - klapki pod prysznic - piżama na oddział - przybory toaletowe - szlafrok i papcie - bielizna (majtki, biustonosz nieuciskowy) - wkładki laktacyjne/ewentualnie laktator Tutaj pokusiłam się o kilka drobnych modyfikacji. Ręcznik do kąpieli, tak jak już pisałam wcześniej, kupiłam w TXM za 12,99 zł, w ilości 2 sztuk, z czego jeden zapakowałam do torby porodowej a drugi właśnie na oddział. Klapki pod pryszn

BĘDĘ MAMĄ - Torba do szpitala - czyli zmora przyszłej matki. Cz. 1 Poród

Pakowanie torby do szpitala męczyło mnie przez dobrych kilka tygodni. Zupełnie nie wiedziałam jak się za to zabrać, co spakować i jak poukładać. A przecież najpierw trzeba było jeszcze wszystko kupić. Tu również masa pytań: co, jakiej firmy i gdzie? Po spędzeniu jednego dnia na mieście, bieganiu po kilku drogeriach, sklepach z koszulami nocnymi i aptekach miałam dość. Nie znalazłam wszystkiego, a ostatecznie zapomniałam wstąpić do jeszcze jednego sklepu i kilka artykułów i tak zamówiłam przez internet. Może jesteście właśnie na tym etapie? Może też dzień w dzień myślicie o konieczności spakowania już tej nieszczęsnej torby ale wciąż ciężko Wam się za to zabrać? Jeśli tak, to zachęcam do dalszej części wpisu. Postaram się dokładnie opisać co, gdzie i za ile kupiłam, bo przecież aspekt księgowy musi być. :) W pierwszej kolejności warto wybrać się do szpitala, w którym zamierzacie rodzić i zapytać co trzeba mieć ze sobą do porodu. Ja planuję rodzić w szpitalu gdzie jednak większo

Śląskie z dzieckiem - Dinoworld Gliwice

Dziś zabieram Was na wycieczkę do świata prehistorycznych dinozaurów. Do miejsca, które zachwyci ich fanów, zwłaszcza tych najmniejszych. Mowa tutaj o wystawie Dinoworld, znajdującej się w centrum handlowym Europa Centralna w Gliwicach. Tutaj cofniecie się w czasie i poczujecie się jak wśród prawdziwych dinozaurów. A to dlatego, że znajdujące się tam okazy są ruchome i wydają dźwięki. W dodatku mają rzeczywiste rozmiary i jak najbardziej odzwierciedlają żyjące kiedyś dinozaury. Zobaczyć tu można między innymi najpopularniejszego T.Rexa. Jest też nanotyran, kentrozaur, pter ozaur, parazaurolof i kilka innych dinozaurów.  Przy dinozaurach znajdują się tabliczki z najważniejszymi informacjami o tych stworzeniach. Oprócz samych ruchomych figur, znajdziemy tu jeszcze szkielety stegozaura i triceratopsa, czaszki tyranozaura i styrakozaura, kości, a także wystawę skamieniałych szczątków dinozaurów.  Jest też farma dinozaurów, na której zobaczymy małe dinusie. Z dodatkowych atrakcji czekają na