Przejdź do głównej zawartości

"Było sobie ziarenko" Paulina Płatkowska

Seria "MikroCuda" rozrosła się o kolejny tytuł! To książki przybliżające dzieciom piękno otaczającej nas natury. Zwracające uwagę na powtarzalność występującą w przyrodzie i ukazujące codzienne niesamowite zjawiska. W najnowszej części poznajemy ziarenko, które na potrzeby tej historii swój początek ma w ziemi. Zostało zasiane jesienią a kiedy już się wygodnie umościło wypuściło biały pęd, czyli kiełek. Przy odrobinie szczęścia udało mu się przetrwać i uniknąć zjedzenia przez stworzenia żyjące pod ziemią. Porosło korzeniami, aż w końcu wypuściło pęd nad ziemię. Po chwili zimowego spoczynku, wiosną znów zaczęło rosnąć i pokonywało kolejne przeszkody, jak choćby silny wiatr. W końcu wyrosło na piękne zboże a w swoim kłosie ukryło kolejne pokolenia ziarenek! "Było sobie ziarenko" to nie tylko opowieść o cyklu życia nasiona i rozwoju rośliny. To historia przeplatana wartościowymi treściami przyrównującymi życie ziarenka do naszego ludzkiego. Na przykład o tym, że po trudnych sytuacjach stajemy się silniejsi czy też o tym by mając do czynienia z kimś silniejszym niby mu ulec lecz w głębi wciąż pozostać sobą i trwać przy swoim. Znalazłam tu kilka naprawdę pięknych i budujących zdań. Dodatkowo książka jest wspaniałym treningiem wyobraźni. Tak jak w poprzednich częściach, tu również zawarte zostały przykładowe eksperymenty do wykonania samemu bądź wspólnie z rodzicami. Raz należy przygotować domową owsiankę, raz założyć własną uprawę kiełków a jeszcze innym razem ruszyć wyobraźnią, stworzyć rysunek lub odegrać scenkę rozkwitania i zamiany kwiatu w owoc. Książka dedykowana jest dzieciom w wieku 3+ i myślę, że uzupełniające ją, utrzymane w ciepłych barwach ilustracje zaciekawią wszystkie chłonne wiedzy maluchy. _____ Tytuł: "Było sobie ziarenko" 
Autor: Paulina Płatkowska 
Ilustracje: Patrycja Grześkowiak
Wiek: 3+
Wydawnictwo: Zielona Sowa

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małopolskie z dzieckiem - Park Owadów w Zatorlandzie + kod rabatowy

W miniony poniedziałek wybraliśmy się ponownie do Zatorlandu, o którym wspominałam już w tym wpisie . (Znajdziecie w nim ponad 70 zdjęć a także porady odnośnie zwiedzania) Tym razem nastawiliśmy się na maksymalne wykorzystanie atrakcji dla dzieci, wszelkich placów zabaw i karuzeli, oczywiście na tyle, na ile pozwolą siły. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Parku Owadów, na który poprzednim razem poświęciliśmy najmniej czasu.    Start w tym miejscu to dobry ruch, gdyż większość zwiedzających rozpoczyna od Lunaparku i Parku Dinozaurów. Mieliśmy tu naprawdę pusto! Najpierw zajrzeliśmy ponownie do Domu Szalonego Naukowca, czyli tzw. domu do góry nogami, w którym błędnik daje o sobie znać. Następnie przeszliśmy się ścieżką edukacyjną wśród ruchomych owadów, podziwiając ogromnych rozmiarów komara, pszczoły, stonkę czy nowość - skolopendrę. Po drodze chłopcy sprawdzali każdy plac zabaw, czyli najpierw "ule" a później "robaki-rozrabiaki", w którym atrakcje przypominają budowę owad...

"Rózia, Pózia i Tyś" Justyna Kowalczyk-Bednarczyk

Bardzo lubię książki, które w w prostej i krótkiej historii przemycają z lekkością solidną porcję wiedzy. Takie są właśnie historie napisane przez Joannę Kowalczyk-Bednarczyk, których bohaterami są zwierzęta. Prezentowałam Wam już kilka tytułów z serii "Zwierzęta z mojego lasu" a dziś chciałabym przedstawić Wam książkę wydaną dwa lata temu, o sówce pójdźce. Jest ciepły, sierpniowy poranek. Sówka budzi się na stogu siana i przypomina sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Wygrzewała się na dachu stodoły i nie zauważyła polującego na nią kota. W ostatniej chwili odskoczyła i teraz znajduje się tu - w środku stodoły, obok pluszowego misia. Niestety nie ma szans na wydostanie się z niej, bo ma zranione skrzydło. Nagle do stodoły wbiega Rózia poszukująca swojego pluszaka. Zauważa pójdźkę i biegnie po pomoc, po swojego tatę weterynarza. Rózia zostaje opiekunką sówki i dba o nią przez kolejny tydzień. W tym czasie wraz z misiem zdobywają kolejnego przyjaciela. Czy łatwo będzie się on ...

BĘDĘ MAMĄ - Torba do szpitala - czyli zmora przyszłej matki. Cz. 1 Poród

Pakowanie torby do szpitala męczyło mnie przez dobrych kilka tygodni. Zupełnie nie wiedziałam jak się za to zabrać, co spakować i jak poukładać. A przecież najpierw trzeba było jeszcze wszystko kupić. Tu również masa pytań: co, jakiej firmy i gdzie? Po spędzeniu jednego dnia na mieście, bieganiu po kilku drogeriach, sklepach z koszulami nocnymi i aptekach miałam dość. Nie znalazłam wszystkiego, a ostatecznie zapomniałam wstąpić do jeszcze jednego sklepu i kilka artykułów i tak zamówiłam przez internet. Może jesteście właśnie na tym etapie? Może też dzień w dzień myślicie o konieczności spakowania już tej nieszczęsnej torby ale wciąż ciężko Wam się za to zabrać? Jeśli tak, to zachęcam do dalszej części wpisu. Postaram się dokładnie opisać co, gdzie i za ile kupiłam, bo przecież aspekt księgowy musi być. :) W pierwszej kolejności warto wybrać się do szpitala, w którym zamierzacie rodzić i zapytać co trzeba mieć ze sobą do porodu. Ja planuję rodzić w szpitalu gdzie jednak większo...