Dziś o
książce dla tych milusińskich, którzy (tak jak moje dzieci) męczą się z
nadmiarem rzeczy. Niby się ograniczamy, nie kupujemy, rotujemy, robimy
selekcję a jednak...efektów brak.
Kornelia należy właśnie do tej drugiej grupy.
Zabawek ma bez liku a w jej pokoju jest WSZYYYSTKOOO... Mimo tego nie
zawsze potrafi zająć się swoimi zabawkami na dłużej. W końcu staje przed
bardzo trudną decyzją. Nadeszły wakacje, czeka ją wyjazd do dziadka,
którego dom jest malutki i zabrać ze sobą może tylko jedną walizkę i
jedną zabawkę. Czy może być gorzej? Po dotarciu na miejsce okazuje się,
że może - nie ma tam nic! Wielkie nic! Zero i guzik z pętelką. Ale czy
na pewno?
Kornelia chce natychmiast wracać do domu. Dziadek się
zgadza ale najpierw prosi by poszła z nim na plażę. A tam...okazuje się,
że skarbów jest obfitość! Dziadek pokazuje Kornelii bogactwo natury,
jej różnorodność i piękno. Dziewczynka zauważa, że obserwacja gwiazd na
niebie, słuchanie śpiewu ptaków, pisanie patykiem po piasku czy
tworzenie samodzielnie lalki "z niczego" są równie świetne jak zabawki. A
może i lepsze?
To piękna książka zwracająca uwagę na nadmiar
rzeczy wkoło nas, który potrafi być przytłaczający. Do świetnej zabawy
tak naprawdę potrzeba niewiele i gwarantuje to natura. A im mniej
posiadamy rzeczy materialnych tym bardziej doceniamy te niematerialne.
Potrzeba uważności by dostrzec najmniejsze szczegóły wokół nas i czerpać
z nich radość, bo jak podkreśla dziadek Kornelii, wszystko przemija i
wszystko też każdego dnia jest inne. Nie ma dwóch identycznych kamyków i
dwóch takich samych zachodów słońca. Warto to dostrzec.
Myślę, że to idealna książka do podjęcia z dziećmi tego tematu i spróbowania wspólnie uporać się z nadmiarem zabawek.
To kto z Was czuję, że również musi nad tym popracować? Ja nie będę ukrywać, że stoję pierwsza w kolejce.
Komentarze
Prześlij komentarz