Przejdź do głównej zawartości

"Hu, hu w lesie", wyd. AWM

Maluchy poznają świat wszystkimi zmysłami. Zdecydowanie warto je w tym wspierać i dbać o ich odpowiednią stymulację. Od kilku lat mamy tę możliwość również za pomocą książek.

I wie o tym doskonale Wydawnictwo AWM , które wydaje książki stymulujące nie tylko wzrok ale i słuch czy dotyk.
W naszej domowej biblioteczce mamy kilka książek z serii "Dotykam, poznaję". Niedawno także wypożyczyliśmy z biblioteki "Pogłaszcz zwierzątko" z różnymi materiałowymi wstawkami. Od jakiegoś czasu mamy również nowość z oferty - książkę z dźwiękami.
Przyznaję, że jest to dopiero trzecia taka w naszym domu (nie liczę kilku z biblioteki).
I dopiero niedawno zaczęłam doceniać potencjał grających propozycji oraz możliwości wykorzystania.

"Hu, hu w lesie" zapoznaje dzieci ze zwierzętami, których środowiskiem naturalnym jest las. Co ciekawe znajdują się tutaj nie tylko zając, lis czy sarna ale także borsuk!

Dźwięki są dość głośne (ale nie przesadzone!) i wyraźne. Odpowiadają 12 zwierzątkom występującym w książce.

Na każdej rozkładówce znajduje się krótki, rymowany tekst dotyczący jednego zwierzęcia oraz dwa rysunki odpowiadające ikonom na panelu z przyciskami. Dzięki temu dziecku łatwiej odszukać odpowiedni odgłos.

Muszę przyznać, że urzekły mnie kolory zastosowane w książce. Są delikatne, pastelowe, dzięki czemu nie ma mowy o przebodźcowaniu małych czytelników.

Książkę można również wykorzystać do zabawy z dzieckiem prosząc o wyszukanie odpowiedniego dźwięku, znalezienie w książce odpowiadającego obrazka, odgadnięcie czyj to głos.

Maluchy oczywiście zachwycone, nie mogło być inaczej. Chyba zdecydowana większość dzieci lubi książki z dźwiękami. :)

A Wy co myślicie o tej propozycji?
(Zapraszam na instagram by posłuchać dźwięków)







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małopolskie z dzieckiem - Park Owadów w Zatorlandzie + kod rabatowy

W miniony poniedziałek wybraliśmy się ponownie do Zatorlandu, o którym wspominałam już w tym wpisie . (Znajdziecie w nim ponad 70 zdjęć a także porady odnośnie zwiedzania) Tym razem nastawiliśmy się na maksymalne wykorzystanie atrakcji dla dzieci, wszelkich placów zabaw i karuzeli, oczywiście na tyle, na ile pozwolą siły. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Parku Owadów, na który poprzednim razem poświęciliśmy najmniej czasu.    Start w tym miejscu to dobry ruch, gdyż większość zwiedzających rozpoczyna od Lunaparku i Parku Dinozaurów. Mieliśmy tu naprawdę pusto! Najpierw zajrzeliśmy ponownie do Domu Szalonego Naukowca, czyli tzw. domu do góry nogami, w którym błędnik daje o sobie znać. Następnie przeszliśmy się ścieżką edukacyjną wśród ruchomych owadów, podziwiając ogromnych rozmiarów komara, pszczoły, stonkę czy nowość - skolopendrę. Po drodze chłopcy sprawdzali każdy plac zabaw, czyli najpierw "ule" a później "robaki-rozrabiaki", w którym atrakcje przypominają budowę owad...

"Rózia, Pózia i Tyś" Justyna Kowalczyk-Bednarczyk

Bardzo lubię książki, które w w prostej i krótkiej historii przemycają z lekkością solidną porcję wiedzy. Takie są właśnie historie napisane przez Joannę Kowalczyk-Bednarczyk, których bohaterami są zwierzęta. Prezentowałam Wam już kilka tytułów z serii "Zwierzęta z mojego lasu" a dziś chciałabym przedstawić Wam książkę wydaną dwa lata temu, o sówce pójdźce. Jest ciepły, sierpniowy poranek. Sówka budzi się na stogu siana i przypomina sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Wygrzewała się na dachu stodoły i nie zauważyła polującego na nią kota. W ostatniej chwili odskoczyła i teraz znajduje się tu - w środku stodoły, obok pluszowego misia. Niestety nie ma szans na wydostanie się z niej, bo ma zranione skrzydło. Nagle do stodoły wbiega Rózia poszukująca swojego pluszaka. Zauważa pójdźkę i biegnie po pomoc, po swojego tatę weterynarza. Rózia zostaje opiekunką sówki i dba o nią przez kolejny tydzień. W tym czasie wraz z misiem zdobywają kolejnego przyjaciela. Czy łatwo będzie się on ...

BĘDĘ MAMĄ - Torba do szpitala - czyli zmora przyszłej matki. Cz. 1 Poród

Pakowanie torby do szpitala męczyło mnie przez dobrych kilka tygodni. Zupełnie nie wiedziałam jak się za to zabrać, co spakować i jak poukładać. A przecież najpierw trzeba było jeszcze wszystko kupić. Tu również masa pytań: co, jakiej firmy i gdzie? Po spędzeniu jednego dnia na mieście, bieganiu po kilku drogeriach, sklepach z koszulami nocnymi i aptekach miałam dość. Nie znalazłam wszystkiego, a ostatecznie zapomniałam wstąpić do jeszcze jednego sklepu i kilka artykułów i tak zamówiłam przez internet. Może jesteście właśnie na tym etapie? Może też dzień w dzień myślicie o konieczności spakowania już tej nieszczęsnej torby ale wciąż ciężko Wam się za to zabrać? Jeśli tak, to zachęcam do dalszej części wpisu. Postaram się dokładnie opisać co, gdzie i za ile kupiłam, bo przecież aspekt księgowy musi być. :) W pierwszej kolejności warto wybrać się do szpitala, w którym zamierzacie rodzić i zapytać co trzeba mieć ze sobą do porodu. Ja planuję rodzić w szpitalu gdzie jednak większo...